Czułam że nie jestem tu sama. Odkąd
odłączyłam się od moich przyjaciół nie znalazłam czegoś dla mnie. Że też
tak jest. Z lekkim i zadziornym uśmiechem brnęłam przez jakiś
czas...przez las. Snułam się...nagle coś zaryczało. I wylądowało obok
mnie. Kiedy piach opadł zobaczyłam sokoła.
-Clarie nie strasz... Burknęłam śmiechem . Przewróciłąm oczyma. -Śmieszne ...naprawdę. Fochnęła się na chwilę. Zaśmiałam się cicho. Szłyśmy tak spory kawał czasu. Clarie wbiła się w powietrze. Wiem jak nie lubi chodzić. Jej miejsce jest na niebie. Nagle usłyszałam jej głos: -Widzę kocice! Zaalarmowała. -Jest niedaleko! Dalej leciała .Nastawiłam uszy. Zaczęłam wąchać. Tak kocica, nieznajomy zapach. Usłysząłam szelest w krzakach. Bez zastanowienia przybrałam postawę bojową. Kiedy wyszła z krzaków wyskoczyłąm na nią i ,,przybiłam'' ją od ziemi. Nagle wyskoczył kot i zdjął mnie z niej. Prychnęłam ostro. Clarie szybko podleciała. -Kim jesteś? Zapytała kocica ...pusząc się. -Intruzem. Zaśmiałam się łobuziersko. A potem dodałam: -Gepardzica. Szukam...hmm...stada. No wiadomo stado by mi się przydało. Popatrzyłam po nich... (Vene?) |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz