piątek, 14 lutego 2014

Od Gepardzicy do Sfinksa


Siedziałam sama na drzewie wpatrując się w zachód słońca. Westchnęłam. Nagle ktoś zmącił mój spokój.
-Hej, ni...nie przeszkadzam?
Znałam ten głos. Był to ten Sfinks. Obróciłam się i powiedziałam:
-Może...a i Siemka.
-Sory.
Już chciał iść.
-Nie no spoko, siadaj.
Nie chciałam być nie miła. Lekki uśmiech nie zaszkodził.
-Jak jest w Egipcie?
Spytałam niepewnie.
(Sfinks?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz